Discussion:
AdA stała się faktem...
(too old to reply)
michu
2017-01-11 21:39:45 UTC
Permalink
...w San Escobar.

San Escobar popiera Polskê
- Mamy okazjê do prawie 20 spotkañ z ró¿nymi ministrami. Z niektórymi, jak
np. na Karaibach, po raz pierwszy chyba w historii naszej dyplomacji. Na
przyk³ad z takimi krajami jak San Escobar. Ka¿dy z tych krajów to jest jeden
g³os w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ - og³osi³ minister Waszczykowski.

Waszczykowski i szef MSZ San Escobar od razu siê polubili, o czym ¶wiadczy
ich serdeczne przywitanie.

Kraj zadeklarowa³ poparcie dla Polski w naszych staraniach o miejsce w
Radzie Bezpieczeñstwa ONZ. Tak piêkny sojusz wymaga tego, by Polacy
dowiedzieli siê czego¶ wiêcej o San Escobar. Nie chcemy przecie¿ przyjmowaæ
neokolonialnej postawy i poprzestawaæ na stereotypowych skojarzeniach, ¿e
San Escobar to jaka¶ republika kokainowa w Ameryce £aciñskiej. Takie
prze¶wiadczenie w¶ród Polaków by³oby dla mieszkañców San Escobar równie
smutne, jak niegdysiejsze wyobra¿enia Polski na Zachodzie, który mia³ nas za
brudny, smutny i szary kraj (bia³e mia³y byæ tylko niedŒwiedzie spaceruj±ce
po g³ównych ulicach miast).
San Escobar i stolica Santo Subito
San Escobar to ma³y kraj po³o¿ony nad Morzem Karaibskim, graniczy z
Meksykiem i Gwatemal±. Jego oknem na ¶wiat - poza kontaktami z ministrem
Waszczykowskim - jest profil na Facebooku oraz Twitterze. Oficjalne jêzyki
kraju to hiszpañski oraz angielski. Stolic± i najwiêkszym miastem w kraju
jest Santo Subito (patronem miasta jest ¶w. Sebastian). Warto równie¿
odwiedziæ piêkne miasto Al Pacino. Innymi atrakcjami s± dolina Norteno
Banderas, masywy górskie Pan Con Tomate i Hasta La Vista oraz piêkne pla¿e
Esperal, gdzie mo¿na siê zaszyæ i odpoczywaæ w spokoju.

San Escobar - jak odwiedziæ nowych przyjació³ Polski?
Polacy zainteresowani odwiedzeniem San Escobar mog± siê tam wybraæ drog±
lotnicz±, dziêki liniom El Nino (odlot z Warszawy o 17.20, przylot do Santo
Subito o 20.45, cena lotu - 352 euro).W poniedzia³ek pogoda zachêca³a do
odwiedzin - by³a s³oneczna, bezchmurna, a temperatura siêga³a 25 stopni
Celsjusza. Co robiæ w takich piêknych okoliczno¶ciach przyrody? Oczywi¶cie
wybraæ siê na pla¿ê Esperal z powie¶ci± "DecoMorreno" znanego
sanescobarskiego pisarza Cacao (wyd. Extra Ciemne). To aktualnie nr na
li¶cie bestsellerów w San Escobar ("Porozumienie przeciw monow³adzy. Z
dziejów PC" Jaros³awa Kaczyñskiego jest wci±¿ w t³umaczeniu).

San Escobar i wojna polsko-polska
Mieszkañcy San Escobar zostali szybko wci±gniêci w wojnê polsko-polsk±.
Tocz± siê spory, czy ojcem strategicznego sojuszu z tym krajem jest minister
Waszczykowski, czy te¿ Lech Wa³êsa, który jako prezydent w 1991 roku
nawi±za³ kontakty dyplomatyczne z tym krajem i w Santo Subito spotka³ siê z
prezydentem San Escobar.



michu
Piotr Siciarski
2017-01-12 00:08:30 UTC
Permalink
Użytkownik "michu" napisał w wiadomości grup
Post by michu
...w San Escobar.
:)

No mają w sobie taki gen autodestrukcji.
Gen ciemnoty/Digoxinu/wyższości spraw nieistotnych.

Takich ciołków jak Waszczu, takich prymitywów jak Błaszczu, takich kłamców
jak Macia - już nie będzie.

Czy tak da się rządzić?
Czy jakimś fuksem/przypadkiem uda nam się przy nich AdA?

Przypuszczam, że wątpię - ale niech tam niektórzy się łudzą...

Pozdrawiam nieprzeszkadzająco
piotrs
KasiaKZ
2017-01-12 04:55:26 UTC
Permalink
Użytkownik "Piotr Siciarski" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych
Post by Piotr Siciarski
Czy tak da się rządzić?
spokojnie da, wszystkie cioly, prymitywy, klamcy
czuja sie nobilitowani ...
to bedzie nowa klasa srednia. zawsze beda w wiekszosci.


pozdrawiam zrezygnowana


kasia
Piotr Siciarski
2017-01-12 11:46:42 UTC
Permalink
Post by KasiaKZ
spokojnie da, wszystkie cioly, prymitywy, klamcy
czuja sie nobilitowani ...
Kaśka,
ale czy przez te 27lat oni byli w jakiś sposób pokrzywdzeni, że teraz muszą
być nobilitowani? honorowani? musimy przed nimi klękać?

Przez pół tego czasu byli przy władzy i doili,
a drugie pół będąc w opozycji też doili.

Pozdrawiam
piotrs

---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
https://www.avast.com/antivirus
michu
2017-01-12 12:02:30 UTC
Permalink
Ka¶ka,
ale czy przez te 27lat oni byli w jaki¶ sposób pokrzywdzeni, ¿e teraz
musz±
byæ nobilitowani? honorowani? musimy przed nimi klêkaæ?
Kaczyñski wmówi³ nam, ze przez 27 lat jego zwolennicy byli pokrzywdzeni i
poni¿ani, czego dowodem i kulminacj± by³a katastrofa smoleñska. A my ³ykamy
te bzdury i gadamy jego jêzykiem. Pow¶ci±gamy jêzyk, w kontrze do wyzwisk i
k³amstw próbujemy dyskutowaæ merytorycznie , bo przecie¿ nie wypada drzeæ
mordy na pokrzywdzonego. A pokrzywdzony mo¿e swoje ¿ale wulgarnie wylewaæ.
To chore.

michu
Piotr Siciarski
2017-01-12 12:12:13 UTC
Permalink
Kaczyński wmówił nam, ze przez 27 lat jego zwolennicy byli pokrzywdzeni i
poniżani,
Kur.a, jak słyszę, że to pierwszy rząd, który myśli o socjalu, to mnie
normalnie strzyka coś w kręgosłupie.
Od tych 27 lat - zawsze około 1/3 budżetu państwa to wydatki socjalne,
podobnie średnie wydatki samorządów.
Powściągamy język, w kontrze do wyzwisk i
kłamstw próbujemy dyskutować merytorycznie , bo przecież nie wypada drzeć
mordy na pokrzywdzonego.
No tak nas kurde ukształtowali rodzice/szkoły/uczelnie.
A pokrzywdzony może swoje żale wulgarnie wylewać.
Obecnie panujący sami do tego namawiają.

Pozdrawiam
piotrs

---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
https://www.avast.com/antivirus
michu
2017-01-12 12:43:41 UTC
Permalink
Post by michu
Pow¶ci±gamy jêzyk, w kontrze do wyzwisk i
k³amstw próbujemy dyskutowaæ merytorycznie , bo przecie¿ nie wypada drzeæ
mordy na pokrzywdzonego.
No tak nas kurde ukszta³towali rodzice/szko³y/uczelnie.
s±dzisz ¿e "pokrzywdzeni" nie chodzili do szkó³, rodzin nie mieli?
Post by michu
A pokrzywdzony mo¿e swoje ¿ale wulgarnie wylewaæ.
Obecnie panuj±cy sami do tego namawiaj±.
W³asnie. Wal± po chamsku prosto z mostu, a my ciagle bu³kê przez bibu³ke.
Trzeba wypieprzyæ to czerstwe pieczywo i przejsc na jêzyk "pokrzywdzonych",
bo innego, jak widaæ, nie rozumiej±.

michu
Digoxinum
2017-01-12 13:05:05 UTC
Permalink
Mów tylko "tak" albo "nie" a wszystko co ponadto od "złego" pochodzi !
Post by Piotr Siciarski
Powściągamy język, w kontrze do wyzwisk i
kłamstw próbujemy dyskutować merytorycznie , bo przecież nie wypada drzeć
mordy na pokrzywdzonego.
No tak nas kurde ukształtowali rodzice/szkoły/uczelnie.
sądzisz że "pokrzywdzeni" nie chodzili do szkół, rodzin nie mieli?
Post by Piotr Siciarski
A pokrzywdzony może swoje żale wulgarnie wylewać.
Obecnie panujący sami do tego namawiają.
Własnie. Walą po chamsku prosto z mostu, a my ciagle bułkę przez bibułke.
Trzeba wypieprzyć to czerstwe pieczywo i przejsc na język "pokrzywdzonych",
bo innego, jak widać, nie rozumieją.
michu
michu
2017-01-12 13:09:12 UTC
Permalink
Mów tylko "tak" albo "nie" a wszystko co ponadto od "z³ego" pochodzi !
A kto my¶li inaczej ten przeciw nam!

michu
Digoxinum
2017-01-12 15:41:16 UTC
Permalink
Parafrazując pewnego klasyka : "Nawet Pan nie pomyśl, kiedykolwiek, że
Digoxinum mógł być po tamtej stronie, że Digoxinum mógłby być agentem.
Pomyślenie jest zbrodnią wobec mnie. Czy Pan rozumie? " :-)
Post by Digoxinum
Mów tylko "tak" albo "nie" a wszystko co ponadto od "złego" pochodzi !
A kto myśli inaczej ten przeciw nam!
michu
Piotr Siciarski
2017-01-12 23:29:08 UTC
Permalink
Użytkownik "Digoxinum" napisał w wiadomości grup
A nie parafrazując - zawsze zastanawiałem się, jak to było możliwe, że
"komuna" po wojnie tu się wśród nas zasiedliła na te 50lat.
Sanacja Piłsudskiego (niby Piłsudskiego bo to nie takie proste Misiewiczowo)
zrobiła wiele złego
nie reformując np. rolnictwa (20tys. obszarników miało blisko 1/2gleb
użytkowych w Polsce),
nie wprowadzając nawet minimalnych praw pracowników, itp. grzechy wobec
suwerena...

...i teraz już wiem.

Po prostu w powojennej Polsce mieszkało kilkanaście milionów Digoxinów,
gotowych oddać wolność swojego ryja w zamian za wyższą o 1% marżę, lub żeby
było gorzej konkurencji.

Pozdrawiam pewnie
piotrs
kasiakz
2017-01-13 06:41:43 UTC
Permalink
Post by Piotr Siciarski
Po prostu w powojennej Polsce mieszkało kilkanaście milionów Digoxinów,
gotowych oddać wolność swojego ryja w zamian za wyższą o 1% marżę, lub żeby
było gorzej konkurencji.
oj Piotrus, Piotrus ...
co ty ? prawa natury chcesz zmieniac,
jak swiat swiatem, na gornolotne idealy
bylo stac bogatych, biedny zawsze bedzie myslal
najpierw o sobie ...


pozdrawiam lewicowo-kawiorowo ;)



kasia
michu
2017-01-13 07:31:06 UTC
Permalink
Post by kasiakz
co ty ? prawa natury chcesz zmieniac,
jak swiat swiatem, na gornolotne idealy
bylo stac bogatych, biedny zawsze bedzie myslal
najpierw o sobie ...
My¶lisz, ze Digoxinowi bieda zajrza³a w oczy?

michu
michu
2017-01-19 11:38:53 UTC
Permalink
Post by michu
San Escobar popiera Polskê
Tak a propos MSZ, fragment ciekawego wywiadu z by³ym ambasadorem w USA

O nas co s±dz±?[Amerykanie]
- Mieli¶my markê. Koledzy ambasadorzy z krajów Europy Šrodkowej przychodzili
do mnie: "Mam pewn± inicjatywê, chcia³bym dotrzeæ do kongresmenów, ale bez
was nie damy rady. Pomo¿esz?". Uwa¿ali, ¿e mamy wiêksz± si³ê przebicia.
Amerykañscy kongresmeni przy ró¿nych okazjach chcieli s³uchaæ naszych
opinii. Przed wyborami bliscy wspó³pracownicy Trumpa prosili mnie, ¿eby im
wyja¶niæ, czego oczekujemy od NATO. "My nie reprezentujemy Donalda Trumpa,
ale podzielamy wiele jego pogl±dów".

"My nie reprezentujemy Trumpa"?
- No, jak to w dyplomacji. Czasem jak siê zaprzecza, to siê w gruncie rzeczy
potwierdza. Oczywi¶cie reprezentowali Trumpa, ale chcieli pogadaæ
nieoficjalnie.

I?
- Spotka³em siê. Zadawali pytania do¶æ... no, nie wiem... naiwne. "Dlaczego
Ameryka ma rozmieszczaæ swoje wojska w Polsce?". Przedstawi³em solidne
argumenty. Nie wszystko mogê ujawniæ.

Ale jakiego rodzaju argumenty? ¯e Ko¶ciuszko, Pu³aski, sojusze i artyku³
pi±ty NATO?
- Nie. To wtedy oni pokiwaj± g³owami i sobie pójd±. Generalna zasada w
dyplomacji jest taka: musi pan tak sprawy przedstawiaæ, ¿eby druga strona
uwa¿a³a, ¿e jej siê to op³aci, a na koniec ¿eby uzna³a, ¿e pañski pomys³
jest jej pomys³em.

Czyli?
- "Wzmacnianie waszej obecno¶ci wojskowej w Europie jest wa¿ne przede
wszystkim dla was. Bo jak odpu¶cicie Putinowi w naszym regionie, to poczuje
siê zbyt pewnie i zacznie robiæ rzeczy niebezpieczne w innym regionie. I
mog± to byæ rzeczy niebezpieczne bezpo¶rednio dla was".

Bo rakieta doleci?
- Niekoniecznie z Rosji. Je¶li Putin poczuje siê Panem Bogiem, to mo¿e
uruchomiæ niekontrolowane domino na przyk³ad w Syrii. Jakiego¶ swojego
sojusznika zbyt mocno naci¶nie, a ten z kolei naci¶nie sojusznika Ameryki,
który siê zbyt mocno odgryzie - ju¿ nie w Syrii, ale w jakim¶ innym
regionie. I Ameryka bêdzie musia³a reagowaæ. Domino uruchomione w jednym
miejscu porusza kostki i efekt koñcowy ma pan ca³kiem gdzie¶ indziej. Tak to
obecnie dzia³a.

Musi siê pan skonsultowaæ z Warszaw±, co mówiæ na takich nieoficjalnych
spotkaniach?
- Dobrze, gdyby tak by³o. Ale tak nie jest, choæ za ministra Sikorskiego
funkcjonowa³o nieŒle. To jedna z bol±czek naszego aparatu pañstwowego -
asekuranctwo. Nikt w kraju nie chce siê podpisaæ pod instrukcj± dla
ambasadora, wiêc je¿eli mo¿na nie daæ instrukcji, to siê nie daje.

Dlaczego?
- Taka instrukcja mo¿e byæ mylna, mo¿e wywo³aæ jakie¶ konsekwencje. I wtedy
kto¶ bêdzie odpowiadaæ. Natomiast je¶li siê jej nie da, to ambasador
wystawiony gdzie¶ tam, poproszony o wypowiedŒ dla gazety, ponosi
konsekwencje jednoosobowo. I po g³owie dostaje ambasador, a nie urzêdnik w
MSZ czy wiceminister. Czasem trzeba siê upominaæ. "Proszê o instrukcjê w
sprawie rezolucji ONZ o przysz³o¶ci wêgla kamiennego". W koñcu wysy³aj±.
Niechêtnie. Zw³aszcza w sprawach polityki wewnêtrznej trzeba siê zdaæ na
w³asn± intuicjê.

Pan siê zda³ i poleg³.
- Poleg³em. Z dnia na dzieñ zacz±³em s³yszeæ pytania, na które trudno by³o
odpowiedzieæ. "Dok±d zmierza polska demokracja?", "Czy konstytucja jest u
was przestrzegana?", "Czy wasz nowy rz±d szanuje prawo?". Cz³owiek g³upieje.
Nigdy nie musia³em na takie pytania odpowiadaæ, bo byli¶my dla Amerykanów
wzorem demokratycznych przemian.

Kto pyta³?
- Ró¿ni. Spoza polityki, dziennikarze, ale te¿ ludzie z Departamentu Stanu.
Mog³em siê tylko u¶miechaæ i wyra¿aæ nadziejê, ¿e nasz system demokratyczny
jest mocny.

Bo pan jako ambasador by³ przedstawicielem tego rz±du?
- Oczywi¶cie.

I musia³ pan odpowiadaæ: "Nie przesadzajcie".
- Mniej wiêcej. £agodzi³em. "Toczy siê dialog w sprawie Trybuna³u
Konstytucyjnego". "Opozycja zostanie wys³uchana i rz±d zaproponuje
kompromis". Takie ró¿ne.

I?
- Nie da³o siê na tym d³ugo jechaæ, bo oni chcieli konkretów. Je¶li jest siê
ambasadorem w jakim¶ prowincjonalnym kraju, to mo¿na trochê sprzedawaæ kit.
Ale nie w Ameryce. Sprawno¶æ ich administracji powoduje, ¿e rozmawia pan z
ludŒmi, którzy ¶wietnie znaj± nasz± rzeczywisto¶æ. W sprawie Trybuna³u
Konstytucyjnego wiedzieli dok³adnie, kiedy Sejm wybra³ sêdziów, ilu jest
legalnych, ilu nielegalnych, który przepis konstytucji zosta³ z³amany.
Oczekiwali, ¿e ja im na serio wyja¶niê, co siê u nas dzieje.

A nasi?
- Nasi mieli pretensje, ¿e jestem za ma³o agresywny. "Trzeba daæ odpór!".
Oczekiwali, ¿e wyt³umaczê dziennikarzom telewizji CNN, redaktorom
"Washington Post" i administracji amerykañskiej, ¿e siê g³upio czepiaj±. Jak
w swoim programie w CNN znany publicysta Fareed Zakaria zacz±³ krytykowaæ
dzia³ania Kaczyñskiego, ja jako ambasador powinienem zrobiæ co¶, ¿eby
Zakaria siê nawróci³ i odszczeka³.

Pan w ogóle zna Zakariê?
- Tak. I mog³em siê postaraæ, ¿eby mnie zaprosi³. Ale to ma sens, gdy siê
idzie z jakimi¶ argumentami. Tymczasem z Warszawy nie p³ynê³y argumenty,
tylko sugestie, ¿eby do Amerykanów mówiæ: "Nic siê w Polsce nie dzieje, a
wasza opinia wynika z niewiedzy". Wychodzi³bym na idiotê. Tam s±
dziennikarze, a nie podstawki do mikrofonów. "No, jak to nic siê u was nie
dzieje? Wyrok Trybuna³u nie zosta³ opublikowany, a sêdziowie Hauser, Šlebzak
i Jakubecki nie zostali zaprzysiê¿eni przez waszego prezydenta". Niektórzy
ca³± tê litaniê s± w stanie z g³owy wymieniæ.

W Stanach mnie znaj±. Mia³em do¶æ dobre i rozbudowane kontakty. Powiedzmy,
¿e wyszed³bym z karteczk± i wyrecytowa³: "W sprawie Trybuna³u zostali¶cie
zmanipulowani przez polsk± opozycjê i sêdziów, którzy broni± posad".
Pospadaliby z krzese³. "Oho, w Polsce naprawdê Œle siê dzieje, skoro
zmuszaj± Schnepfa do opowiadania takich bredni". Nara¿anie siê na ¶mieszno¶æ
jest nara¿aniem pañstwa, które siê reprezentuje.

A nasi co?
- Usztywniali siê. I byli coraz bardziej poirytowani. "Amerykanie nas nie
rozumiej±, bo nie urodzili siê nad Wis³±". I inne tego typu sugestie.

Depesz±?
- Sk±d! Na papierze jak zawsze niechêtnie. Chocia¿, szczerze mówi±c, chêtnie
bym dosta³ tak± depeszê, w której kto¶ z MSZ by³by w stanie sformu³owaæ, co
ambasador ma mówiæ w sprawie Trybuna³u Konstytucyjnego. Wtedy s± jasne
wytyczne. Je¶li siê pan bardzo nie zgadza, to prosi o odwo³anie i nie musi
chodziæ jak k³êbek nerwów.

Próbowa³em wybrn±æ ogólnikami. "W Polsce toczy siê demokratyczna debata".
Przez pewien czas prezes Kaczyñski zapowiada³, ¿e bêdzie próba porozumienia.
Czepia³em siê ka¿dej jego tonuj±cej wypowiedzi. Zaprosi³em profesora
Rzepliñskiego do ambasady. W¶ciekli siê.

To po co go pan zaprasza³?
- Bo to dyplomatyczny standard. Prezes Rzepliñski przyjecha³ do Stanów na
miêdzynarodow± konferencjê sêdziów, akurat mieli¶my w ambasadzie uroczysto¶æ
z okazji Šwiêta Konstytucji. Go¶ciem honorowym by³ senator Chris Murphy z
Connecticut, który otrzyma³ statuetkê Or³a Kryszta³owego, sporo dla Polski
zrobi³. Zaprosili¶my osiemset osób. "Witam równie¿...". "Witam tak¿e...". I
w¶ród tych setek witanych by³ te¿ Andrzej Rzepliñski. Niezaproszenie go -
skoro by³ w tym czasie w USA - by³oby nietaktem. A tak pokazujemy
Amerykanom, ¿e mimo konfliktu na najwa¿niejszym pañstwowym ¶wiêcie jest te¿
prezes Trybuna³u. To w gruncie rzeczy mia³o uwiarygodniæ oficjaln± liniê
rz±du: "Nic z³ego siê nie dzieje". Wówczas s±dzi³em jeszcze, ¿e normalno¶æ
wci±¿ istnieje.

Czyli pan chcia³ zrobiæ dobrze dla PiS?
- Dla kraju. To by³o przed szczytem NATO i chcieli¶my pokazywaæ Amerykanom,
¿e jeste¶my odpowiedzialni. I ¿e w³adza d±¿y do kompromisu. Zreszt±
Amerykanie tak w³a¶nie obecno¶æ Rzepliñskiego w ambasadzie odebrali.

A nasi?
- "Co ty wyprawiasz?!". "Bêdê ciê musia³ wyrzuciæ!".

Waszczykowski? Bo pan siê z nim koleguje.
- Nie powiem. Dla niego nie jestem dzi¶ wygodnym towarzyszem broni.
PrzyjaŒnili¶my siê, to prawda.

Sk±d siê znacie?
- Z MSZ. Pracowali¶my w tym samym pokoju w dwóch rz±dach. Kiedy¶ to ja by³em
jego orêdownikiem i ratowa³em go z opresji. Lubili¶my siê. My¶lê, ¿e jest
dzi¶ innym cz³owiekiem ni¿ dawniej.

Odwo³ali pana za co? Za Rzepliñskiego w ambasadzie?
- Wcze¶niej by³a awantura o Wa³êsê. Bo na balu polonijnym w Miami, witaj±c
Lecha Wa³êsê, powiedzia³em, ¿e jest jednym z polskich bohaterów. Telewizja
to pokaza³a. Nie zd±¿y³em siê obudziæ nastêpnego dnia, a ju¿ kierownictwo
MSZ wiedzia³o i zrobi³o piek³o.

O co?
- ¯e jak ja mogê tak mówiæ. O Wa³êsie najlepiej nie mówiæ wcale. Wygumkowaæ,
zapomnieæ.

To po co pan mówi³?
- Bo nie da siê nie mówiæ! Wa³êsa - wraz z Janem Paw³em II - to najbardziej
rozpoznawalna polska postaæ. Dla polskiego dyplomaty takie nazwiska to po
prostu codzienne narzêdzie pracy. Musi pan od czasu do czasu je
wykorzystywaæ, choæby w przemówieniach.

Nie da siê im tego wyt³umaczyæ?
- Waszczykowskiemu? On to wie. Ale co z tego, skoro inni ju¿ zd±¿yli do
niego zadzwoniæ i powiedzieæ, ¿e to niedopuszczalne, ¿eby cz³owiek, który
mówi dobrze o Lechu Wa³êsie, by³ ambasadorem. Dowiedzia³em siê wówczas, ¿e
"wypowiedzia³em prywatn± wojnê rz±dowi".

Mo¿na siê z nimi dogadaæ?
- Ale co znaczy "dogadaæ"? Wiedzieli, ¿e bêdê z nimi dyskutowaæ, bo taki ju¿
jestem. Zawsze tak robi³em. Przez 25 lat w tym zawodzie nieustannie
dyskutowa³em z szefami. Kiedy kolejni premierzy prosili mnie o opinie na
jaki¶ dra¿liwy temat polityki zagranicznej, to pyta³em: "Czy mam mówiæ
prawdê, czy udzieliæ odpowiedzi urzêdnika, który chce zachowaæ stanowisko?".
Zwykle chcieli prawdy.

A ci chc± odpowiedzi urzêdnika?
- Zale¿y kto. Prezydent Duda jest inny. By³ dwa razy w Stanach i mieli¶my
bardzo dobr± rozmowê. By³em zaskoczony jego otwarto¶ci±.

Duda radzi sobie za granic±?
- Tak, ca³kiem nieŒle. W Nowym Jorku mia³ pierwsze wa¿ne przemówienie w
czasie obrad Zgromadzenia Ogólnego ONZ. By³ ¶wie¿y, wiêc stremowany, to
normalne. Wypad³ dobrze. Uda³o siê wtedy - to by³a udana operacja - posadziæ
go podczas lunchu przy jednym stoliku z prezydentem Obam±, a po drugiej
stronie mebla zasiedli prezydenci Chin i Rosji. To robi³o wra¿enie. My i
oni. Wschód i Zachód.

Jak siê tak± rzecz za³atwia?
- Skomplikowana materia.

Na pana g³owie?
- Na mojej. Tego siê nie da za³atwiæ na telefon z Warszawy.

To jak?
- Trzeba najpierw zaszczepiæ Amerykanom pomys³, ¿e dobrze by by³o
doprowadziæ do spotkania Obamy i Dudy. Bez okre¶lania, gdzie i kiedy, niech
sami na to wpadn±. Poza tym trzeba zaszczepiæ ciekawo¶æ.

Nie mo¿na po prostu powiedzieæ: "Zale¿y nam na tym, ¿eby¶cie posadzili Dudê
z Obam±"?
- Wtedy siê nie uda. Amerykanie takich petentów maj± stu. Je¶li jako
ambasador poka¿ê, ¿e za bardzo nam zale¿y, to oni nie bêd± mogli tego
spe³niæ, bo to by znaczy³o, ¿e dzia³aj± wed³ug naszego widzimisiê. Poza tym
wtedy robi siê handel. Skoro oni co¶ nam, to my te¿ powinni¶my co¶ im. I
wychodz± z tego kolejne piêtrowe kombinacje. Baliby siê, ¿e to bêdzie
odczytane przez nasz± stronê jako zachêta do takiego handlu i tak dalej...

Aha.
- Tak wygl±da dyplomacja. Nie za³atwia siê spraw wprost. Jakbym mia³ komu¶
doradzaæ, to zasada jest do¶æ prosta: trzeba siê postawiæ w sytuacji drugiej
strony. Przez chwilê siê zastanowiæ, co zrobiæ, ¿eby to jej zale¿a³o. I
najlepiej, je¶li to "co¶", na czym ma jej zale¿eæ, nie bêdzie standardowe.

Czyli?
- "Prezydent Duda jest m³ody, otwarty i ciekawy ¶wiata, wiêc macie szanse go
pozytywnie zainspirowaæ".

Ale to nic nie znaczy.
- Znaczy. I to sporo.

A w Polsce na prawicy triumf: "Nasz prezydent w¶ród przywódców ¶wiata!".
"Obama spotka³ siê z Dud±!".
- No i co? Dlaczego maj± siê nie cieszyæ?

Skuteczno¶æ. To móg³ im pan zaoferowaæ?
- Mo¿na tak powiedzieæ.

I tak± kurê siê zarzyna. Dlaczego?
- My¶lê, ¿e ¶wiat zewnêtrzny nie jest dla nich istotny. Wielu osobom w PiS
jest kompletnie obojêtne, co bêd± my¶leæ Francuzi, Niemcy, Amerykanie.
Wa¿ne, co bêd± my¶leæ prezes i czê¶æ elektoratu - ta najbardziej w¶ciek³a. I
wa¿ne, ¿eby polski ambasador nie mówi³ dobrze o Wa³êsie.

A nie to, ¿e za³atwi spotkanie Dudzie?
- Nie wiem, czy tak naprawdê ludziom PiS zale¿y, ¿eby Duda jako¶ przesadnie
b³yszcza³.

Dlaczego Waszczykowski nie mo¿e swoim powiedzieæ tak: "Mamy faceta, który
potrafi³ za³atwiæ Dudzie stolik z Obam±. Ten facet nie jest naszym
wielbicielem, nie kocha nas, ale jest lojalny wobec pañstwa. Wykorzystajmy
go"?
- On pewnie tak próbowa³. Ta narracja siê pojawi³a w moich rozmowach z MSZ.
"Je¿eli chcecie, ¿ebym by³ dla Amerykanów wiarygodny, to nie mogê byæ waszym
aparatczykiem. Bo oni to natychmiast wyczuj±".

Czyli zaoferowa³ im pan lojalno¶æ.
- Skuteczno¶æ.

"Nie jestem pisowcem, ale tacy ludzie te¿ wam s± potrzebni".
- To nie by³a oferta: "Zostawcie mnie w spokoju, a bêdê wam s³u¿y³". Raczej:
"Je¿eli oczekujecie, ¿e bêdê wykonawc± szkodliwych poleceñ, to bêdzie do
bani. Bo przestanê byæ skuteczny i wiarygodny. I wam te¿ to zaszkodzi".

Co¶ im pan wybi³ z g³owy?
- Tylko raz siê uda³o. Chcieli odebraæ Krzy¿ Kawalerski profesorowi Janowi
Tomaszowi Grossowi. Zapytali mnie jako ambasadora o zdanie, bo Gross jest
przecie¿ amerykañskim obywatelem. Wyja¶ni³em, ¿e to bardzo z³y pomys³.

Bo bêdzie dym?
- No, w du¿ym skrócie. Napisa³em, ¿e dla ¶rodowisk naukowych w USA, które s±
tu silne, wp³ywowe i ho³ubione, wolno¶æ badañ i wolno¶æ wypowiedzi to s±
fundamenty. Wielu amerykañskich naukowców nieustannie kala w³asne gniazdo,
pisz± o niewolnictwie, segregacji rasowej, mordowaniu Indian. I ordery od
pañstwa dostaj±. "Odebranie medalu Grossowi wam siê nie op³aci". Podpisa³em
siê pod tym. To z ich strony niebywa³y brak orientacji, ¿e w ogóle wpadaj±
na takie pomys³y.

Dlaczego?
- Ideowo czy cynicznie wyt³umaczyæ?

Cynicznie.
- Wiêc ca³kiem cynicznie: dziêki profesorowi Grossowi kto¶ taki jak ja -
czyli polski dyplomata - ma ³atwiejsz± robotê. Mogli¶my mówiæ, ¿e nie ma
drugiego kraju, który potrafi tak uczciwie rozdrapywaæ w³asn± przesz³o¶æ.
Jak siê nas czepia³y ró¿ne ¶rodowiska niechêtne Polsce, to mówili¶my: "A
nieprawda, mamy Grossa, w Polsce jego ksi±¿ki s± ¿ywo dyskutowane". Gross
by³ niez³ym argumentem.

Przez pierwsze miesi±ce po wyborach wierzy³em, ¿e znam tych ludzi, ¿e to s±
po prostu konserwaty¶ci. Nowa w³adza inaczej chce prowadziæ politykê, cze¶æ
z tego mo¿e mi siê podobaæ, a czê¶æ nie - w porz±dku. Pracuj±c w rz±dzie
Marcinkiewicza, te¿ nie by³em wszystkim zachwycony. Ale by³em lojalny wobec
premiera i pañstwa.

Czyli nie my¶la³ pan, ¿e do w³adzy dorwali siê straszni ludzie.
- Sk±d! Zna³em ich przecie¿. PokaŒn± liczbê cz³onków rz±du znam. Z
niektórymi pracowa³em gabinet w gabinet.

Z kim?
- Z B³aszczakiem na przyk³ad. By³ szefem kancelarii u Marcinkiewicza.
Lubili¶my siê, byli¶my po imieniu. Jarka Sellina znam, by³ rzecznikiem
premiera Buzka. I wielu innych znam.

Czyli wrogiem pan nie jest?
- Nie wiem, jak to uj±æ. Jestem "konstruktywnym wrogiem".

Czyli?
- PiS jako formacja wodzowska nie jest parti± z mojej bajki. Nie g³osujê na
nich. A konstruktywnym w tym sensie, ¿e mówi³em im swoje zdanie krytycznie,
ale nie z³o¶liwie, tylko serio.

Bez heheszków i stukania siê w g³owê.
- Tak. Bez traktowania ich z góry jak wariatów czy sektê. Traktujê ich
powa¿nie. Jestem pañstwowcem i wiem, ¿e trzeba szanowaæ wybór obywateli.
Konflikt o Trybuna³ wiele zmieni³. Sposób, w jaki za³atwili tê sprawê, by³
niebywa³y. Mo¿na ró¿ne rzeczy wyt³umaczyæ, ale tego siê po prostu nie da.
Przez to wielu ludzi w administracji pañstwowej zaczê³o mieæ dylemat: odej¶æ
czy zostaæ?

Kto¶ do pana zadzwoni³ i przedstawi³ ofertê: "Mo¿e zostañ w MSZ, bêdziesz
nam s³u¿y³ rad±"?
- Nie. Po powrocie do Warszawy poszed³em do resortu z³o¿yæ raport i
próbowa³em siê z kim¶ przywitaæ. Nie wyszed³ nawet z gabinetu. G³upia
sytuacja. G³owy znad papierów nie podniós³.

Kolega?
- Kolega. Zszed³em do kadr, z³o¿y³em wymówienie i ju¿ w MSZ nie pracujê.

Po ilu latach?
- Po 25. Tworzy³em ten resort.

Zosta³by pan, gdyby chcieli?
- Nie chcieli i ja te¿ w gruncie rzeczy ju¿ nie chcia³em.

Ludzie inaczej my¶l±cy s± tej ekipie bardzo potrzebni, chyba bardziej ni¿
poprzednim. Wprowadzaj± du¿o zmian naraz, a w takim rewolucyjnym zapale
³atwo pope³nia siê b³êdy, których siê nie widzi w gronie, w którym
obowi±zuje jednomy¶lno¶æ.

Self inverted outlook.
- Tak. To im grozi. Jednorodna zamkniêta bañka bez szczelin i w±tpliwo¶ci.



ca³o¶æ tutaj

http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21241630,zyjemy-w-bance-bez-szczelin-ambasador-schnepf-opowiada-co.html?utm_source=agora&utm_medium=email&utm_campaign=najlepsze-teksty-19.01.2017



michu
kasiakz
2017-01-19 12:57:15 UTC
Permalink
Ludzie inaczej myślący są tej ekipie bardzo potrzebni, chyba bardziej niż
poprzednim. Wprowadzają dużo zmian naraz, a w takim rewolucyjnym zapale
łatwo popełnia się błędy, których się nie widzi w gronie, w którym
obowiązuje jednomyślność.
wydawaloby sie, ze tak szczwany lis jak prezio
doskonale o tym wie, a skoro tak, to doskonale
pokazuje gdzie maja polska racje stanu,
cel nadrzedny to zwykle utrzymanie sie przy korycie,
im wiecej mostow spala tym latwiej im bedzie
zarzadzac tym bajzlem ... :/



kasia

Loading...